Kilkudniowy urlop pod namiotem nad pięknym jeziorem w ciszy i otoczeniu natury? Jasne!
Witam Was serdecznie po krótkiej przerwie. Jak napisałem w poprzednim poście mieliśmy troszkę komplikacji w związku z zaplanowanym urlopem, ale udało nam się w końcu zrealizować nasz wyjazd nad Jezioro Těrlicko na 4 dni.
Postanowiliśmy w tym roku, że będziemy biwakować i wypoczywać pod chmurką łowiąc ryby, z dala od wszelkiego hałasu. Jak wcześniej wspomniałem było trochę stresu, ale na szczęście dzień przed naszym wyjazdem doszły nam pocztą do domu zapłacone wcześniej licencje i wtedy wszyscy westchnęliśmy z ulgą.
Naczytaliśmy się bardzo dużo na temat jeziora i okolic i w końcu zdecydowaliśmy, że jedziemy na 100 procent.
Naszą wyprawę zaplanowaliśmy na termin od 25.06-01.07.2014. Po rozeznaniu z prognozami pogody spakowaliśmy samochody i wyruszyliśmy w trasę ja Kamil i moja dziewczyna Madzia. Pogodę zapowiadali słoneczną i bardzo upalną, zatem wszystkie warunki były wzorowe jak na taki krótki wyjazd.
Start zaplanowaliśmy na 25 o 5 rano i wyruszyliśmy z Żywca starą drogą do Cieszyna, stamtąd na granicę do kantoru, a następnie nad
Jezioro Těrlicko
Kiedy już wsiedliśmy do samochodów od razu nastrój nam się poprawił i mimo trudów udało nam się, w końcu wyjechać . Podróż minęła bardzo szybko teraz już pozostało tylko zdecydowanie, które miejsce wybieramy na rozbicie namiotów. Po drodze przemierzaliśmy po kolei wszystkie miejscówki, aż w końcu upatrzyliśmy sobie najładniejszą:)Był to lasek przy samym brzegu jeziora a do wody mieliśmy trzy kroki.
Miejsce bardzo malownicze z pięknym widokiem, aż miło było patrzeć i jeszcze 4 dni mieliśmy tam spędzić - rewelacja. W końcu zabraliśmy się za bagaże, troszkę tego noszenia było, ale co zrobić, jak trzeba było dobrze się zaopatrzyć. Zabrać to co najważniejsze, a także sprzęt do wędkowania. Najwięcej wiadomo czego było...nie bagażu tylko wszystkich wynalazków do łowienia ryb. Pellety, pop upy, przynęty zanęty i różne inne dostępne wynalazki.
Ponieważ nie znaliśmy łowiska, niestety trzeba było zabrać wszystkie dostępne nam rzeczy. Co łowisko to ryby biorą na co innego i traf człowieku porę żerowania, a po drugie przynętę spośród wielu, która akurat spasuje. Był to dla nas temat bardzo trudny, każdy kraj ma swoje specjały. My co innego Czesi co innego i jak nie trafisz to na co będziesz łowił...4 dni możesz zarzucać co się tylko da i nic. Troszkę nas przeraziła ta wizja, ale postanowiliśmy zaryzykować. Po 4 kursach z auta już wszystko poznosiliśmy. Rozpakowaliśmy wszystkie klamoty na miejscu, przygotowaliśmy wędki, zarzuciliśmy zestawy na grunt i czekaliśmy, co się będzie działo. W międzyczasie rozłożyliśmy stół z parasolem, namioty, zjedliśmy obiad i wypiliśmy pierwszą kawę na nowym miejscu.<!–more–>
Co prawda miałem troszkę kłopotu z odpaleniem kuchenki szmel, ale po małym pożarze nauczyłem się ją porządnie obsługiwać i przekonałem się co potrafi ta mała zabawka:) Legendy, które o niej chodzą po Internecie są prawdą. Jednak tylko wtedy, gdy ktoś się za bardzo spieszy i jest mało wprawiony w obsłudze tego urządzenia. Gdy się już rozsiedliśmy czas leciał błyskawicznie, z poranku niebawem stał się wieczór i pomału zaczęło szarzeć. I tak około 22:00 mimo słonecznej prognozy ni stąd ni zowąd przyszła niespodziewana ulewa i niestety trzeba było zmykać do namiotu. Ochłodziło się strasznie i padało do samego rana było chyba z 7oC. Wymarzliśmy niesamowicie. Następnego dnia, były niewielkie przejaśnienia, ale mieliśmy nadzieję, że się poprawi. W końcu zrezygnowani brakiem efektów łowienia i brzydką pogodą, postanowiliśmy zmienić miejsce na inne. Po spakowaniu wszystkich rzeczy, pojechaliśmy obejrzeć pozostałe miejscówki. Jednak finalnie tak się złożyło, że zmieniliśmy zdanie i zdecydowaliśmy, że pojedziemy w zupełnie inne miejsce. Wybraliśmy Jezioro Žermanice
Choć jezioro znajduje się trochę dalej i dojazd do niego jest o wiele trudniejszy, po kilku pomyłkach dojechaliśmy na miejsce. Tutaj znów rekonesans i poszukiwanie miejsca, aż w końcu udało nam się ulokować. Z negatywnym nastawieniem, znów wypakowaliśmy samochody i rozbiliśmy się nad brzegiem, tym razem już Jeziora Žermanice. Niebo było zachmurzone, ale było widać przejaśnienia, troszkę byliśmy zrezygnowani i rozważaliśmy nawet powrót do domu ale...
Na szczęście za kilka godzin, mieliśmy znowu słoneczny dzień i ekstra warunki do biwaku i łowienia. Rozbiliśmy obóz, rozłożyliśmy zamoknięte namioty, wędki i zabraliśmy się za połów. Na początku złowiłem kilka ładnych kleni, które od razu wypuściłem a obok wędkarze co 5 - 10 minut wyciągali karpia. Patrzeliśmy ze zdumieniem na ich wyczyny i zastanawialiśmy się, jak oni to robią? Niesamowity widok, kiedy chodzisz nad jezioro Żywieckie łowisz i rzadko wyciągasz 1 rybę na dobę. Wtedy mimo, że masz różne wynalazki ryby na nic nie biorą. Czasem jesteś tak wkurzony, że myślisz nad złamaniem kija i pójściem do domu. Ciągle zastanawialiśmy się z bratem, dlaczego tak się dzieje czy się przejadły czy jak? Po wielu wizytach już mamy 100% wniosek brak ryb i zarybienie minimalne. Zeszła doba jeszcze bardziej potwierdziła nasz wniosek kiedy znów pojechaliśmy nad Żywieckie. I co? 1 - branie dużej ryby, która zwiała wraz z przyponem z haczykiem i malutki złowiony okoń na całe 24 godziny. W koło śmietnisko butelek patyków i wszystkiego co nie powinno się znaleźć w jeziorze. Po takim wędkowaniu, odechciewa się kolejnego wypadu i zaczynasz się zastanawiać nad dalszym sensem odwiedzin takiego miejsca.
Kiedy tylko dojechaliśmy nad Jezioro Žermanice byliśmy bardzo zaskoczeni, widząc wyczyny pobliskich wędkarzy...Próbowaliśmy zapytać, podpatrzeć na co łowią, ale dla wędkarzy z Czech to ścisła tajemnica i tyle. Na stanowiskach nawet wyzbierali to co im się wysypało na ziemię, byliśmy zdumieni:) Na szczęście do wieczora sami się wprawiliśmy i łowiliśmy prawie tak jak oni. A następnego dnia pobiliśmy wszystkie rekordy...
Wieczorem udało nam się już złowić po 3 karpie, jeden wielki zapiął mi się na wędkę zwijam go do brzegu, wołam weźcie podbierak, a tu niestety podbierak nie rozłożony. Madzia go szybko rozłożyła, podbiegła a ryba w ostatniej chwili z naciągniętej żyłki z powrotem popłynęła do mnie poluzowała żyłkę i się wypięła. Ehh jaka strata...ale jaka zabawa śmiechu było przy tym co nie miara wyglądało to jak łapanie motyli :D Co do ryby bardzo silny hol i wielki okaz, chodź już prawie był na brzegu uciekł. Cóż zdarza się. Następne branie na drugą wędkę odbierała Madzia, zacięła zawodowo i zwija ja już czekam z podbierakiem, Kamil patrzy co to płynie, a tu kolejna ładna sztuka. Choć Madzia łowi tylko sporadycznie wyciągnęła na sam brzeg jedną z większych ryb jakie złowiliśmy :D Zobaczcie sami:
Później już w ogóle straciliśmy rachubę podczas łowienia, co 10-15 minut ryba na haku do brzegu i do wody i tak na okrągło. Nadrobiliśmy te wszystkie stracone dni, nad naszym jeziorem. Z nastawienia negatywnego staliśmy się optymistami i jeszcze bardziej utwierdziliśmy się w przekonaniu, że wędkowanie to super hobby. Ci, którzy myślą, że wędkowanie jest nudne, najwidoczniej wcale jeszcze na rybach nie byli. Nawet nie wiedzą w jakim są błędzie. Mnie i Kamila wędkarstwem zaraził dziadek jak pisałem we wcześniejszym poście.
Wędkowanie to nieskończoność pomysłów i metod, uczy cierpliwości i spokoju ducha. Relaksuje i odpręża, tam masz czas na wszystko i nigdzie nie musisz się spieszyć, niczym się nie stresujesz i odpoczywasz, nawet nie wiesz kiedy. Uświadamiasz to sobie, gdy wracasz do domu patrzysz w lustro i nie widzisz swojej przemęczonej twarzy, tylko uśmiechniętego wypoczętego człowieka. Dla nas to świetna zabawa i relaks, za każdym razem holując rybę do brzegu zastanawiasz się, co tym razem złowiłeś, wielki czy mały okaz? Niesamowite są wrażenia, kiedy chwila za chwilą, wyciągasz coś raz po raz. Czasem nawet w tym samym czasie zdarzają się brania na dwie wędki na raz. Jedną rybę holujesz, a druga czeka na wyciągniecie. W niektórych miejscach to jest nierealne a tutaj...:)?
Zabawa niesamowita łowiliśmy same karpie, każdego dnia po kilkanaście brań i wyciągniętych karpi. Kilka większych sztuk spiętych wraz z hakiem, bo przypony nie wytrzymały. Odradzamy używanie gotowych, można stracić rekordowy okaz i być może rybę życia. Średnio w ciągu jednej nocy można było bez problemu złowić 20 kg karpi.
Gdy karp za karpiem, kto będzie spał w taką noc? Łowiliśmy do poranku siedzimy i opowiadamy przy porannej kawce i Kamil zauważył, że coś co chwilkę wystaje z wody i się chowa. Nie dawało mu to spokoju i poszedł zobaczyć, cóż takiego prądu zero a tu ciągle coś się wyłania. Zrobił sobie spacer a tu ciach boleń ponad metrowy odpoczywał przy brzegu, ktoś go musiał poranić przy wyciąganiu i podpłynął do brzegu. Smok niesamowity. Jak się widzi coś takiego, to od razu nastrój się poprawia coś niesamowitego. Później jak brania ustały ucięliśmy kilkugodzinną drzemkę i znowu zabraliśmy się za wędkowanie. Rano kawka, kanapka grill na obiad, później przerwa na zupę i kawę i znów do wieczora. Co chwilkę przychodzili wędkarze i rozbijali się w pobliżu. Niektórzy byli na tyle kulturalni, że zapytali czy mogą się rozłożyć w pobliżu i gdzie mamy pozarzucane wędki. Reszta bez słowa pakowała się i zarzucała we świat, jak im się podobało. Tyle nam się tylko nie podobało reszta rewelacja.
Nadszedł piątek mnóstwo ludzi z wędkami w koło, średnio co 20 metrów stanowisko wokół prawie całego jeziora. Byliśmy w szoku...a mówią, że w Czechach jest mało wędkarzy śmialiśmy się. Kiedy zapadła noc zobaczyliśmy dopiero ile nas naprawdę jest. Całe brzegi, aż się świeciły od lampek nocnych, a z naprzeciwka do około 24:00 rozchodziły się dźwięki obecnie granych hitów, z jakiegoś kampingu z oświetlonymi barakami. Bardzo fajnie się siedziało, przy muzyczce wieczorową porą i gwiazdach na niebie...Musiał byś to zobaczyć sam żeby doświadczyć tego cudownego widoku w 100%. Później nadchodził czas na ciszę i słuchanie dźwięków otaczającej nas przyrody. Nocą z ukrycia wychodził nasz sąsiad jeżyk i wyjadał co mu po dniu zostało. Jednej nocy nawet wygryzł dziurę w pozostawionej obok namiotu reklamówce z pelletem i narobił nam trochę strachu. Myśleliśmy, że ktoś plącze się obok namiotu. Oj musiała być niezła uczta:) Po przyłapaniu sprawcy nasz strach ustał a zaczął się śmiech.
Mały gość wracający po kolacji do mamy
Wszystko super odpoczynek i relaks na 5! Wszystko z dala od hałasu przejeżdżających samochodów i zabudowań, cóż więcej człowiekowi potrzeba...
Nocą znów wiele brań, tylko biegaliśmy z podbierakiem i byliśmy w ciągłym ruchu. Ryba na brzeg i z powrotem do wody. Raz darzyło się, że jeden z naszych karpi sam się wypiął. Naciągnięta żyłka z hakiem wbiła mi się w palec i dostało mi się za karę:)
O poranku spacer po okolicy i rozeznanie w terenie. Woda bardzo czysta i ciepła, to pora dać nura, sama przyjemność popływać w takim jeziorze. Odświeżyliśmy się i popływaliśmy. Później wróciliśmy do obozu. Przerzuciliśmy sprzęt i czekaliśmy, a tu grupka dzikich kaczek zbliża się do naszych wędek. Patrzymy na nie, a te się zatrzymują przed samymi wędkami popatrzały na siebie i wzniosły się w powietrze, przelatując nad żyłkami w wodzie i zaraz obok wylądowały i płynęły dalej.
Nasze zdziwienie było nie do pomyślenia nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego, żeby kaczki były mądrzejsza od niektórych wędkarzy. Druga śmieszna sytuacja była z dziadkiem, który przyszedł na ryby wcześnie rano.
Patrzymy a tu idzie chłop dwie torby wiaderko i wędka. Siada na krzesełku zarzuca wędkę i śpi godzinę, później kolejną a tu branie:) Budzi się, zacina rybę na wędce zwija, a tu wielka sztuka co najmniej 70 cm. Puknął pałką włożył do torby i poszedł od razu do domu. To się nazywa przyjemne z pożytecznym.
A my sobie siedzimy i siedzimy, a tu ciach tym razem Kamilowi zaczyna coś szarpać wędką. Szybkie zacięcie, Madzia stoi z podbierakiem, ryba już prawie przy brzegu...podbieramy, wyciągamy, a naszym oczom ukazuje się to oto słodkie maleństwo :
Szybko je uwolniliśmy z haczyka dostało całusa i chlup z powrotem do ,,domu". Śmialiśmy się, gdzie nam się taki maluszek napatoczył? I tak w ciągu nocy znowu kilkanaście brań i znów kolejny piękny poranek i wschód słońca. Bajka Kochani, życzymy Wam takiego wspaniałego pobytu jak my mieliśmy z całego serca. Było cudownie, te gwiazdy odbijające się w lustrze jeziora cisza i świeże powietrze. Marzenie...
Szkoda, że wszystko co dobre tak szybko się kończy... Kolejny dzień był już niestety ostatnim dniem naszego aktywnego wypoczynku. Standardowa procedura szybkie odświeżenie, śniadanie kawka i do dzieła łowimy:)
Mówię wam, mimo iż tyle godzin spędziliśmy wędkując werwy i zapału ani przez chwilę nam nie brakowało. Zwarci i gotowi łowiliśmy, opalaliśmy się i odpoczywaliśmy na świeżym powietrzu z dala od zgiełku codzienności. Korzystając z ostatnich chwil danego nam czasu. Dni za dniami leciały bardzo szybko. Szkoda, że pozostał nam tylko jeden dzień ze smutną miną stwierdziliśmy razem siedząc i pijąc kawę. No, ale cóż trzeba wykorzystać jak tylko się da te ostatnie momenty i wzięliśmy się do roboty. Zanęciliśmy już ostatni raz nasze łowisko, a wieczorem przypłynęły ryby i łowiliśmy dalej.
Ostatniej nocy jak poprzednich ryby znów wzorowo brały w ciągu 2 godzin miałem 7 sztuk karpia w siatce. Kamil też parę ładnych okazów. Resztę puszczaliśmy bo musielibyśmy wykorzystać roczną normę, żeby je zabrać. O świcie postanowiliśmy z Kamilem, że bierzemy tylko po dwie rybki jedną dla siebie drugą do domu. Zmierzyliśmy jeszcze raz złowione okazy i zabraliśmy tylko po 1 największej rybie. O poranku wypiliśmy kawkę Madzia wstała z namiotu, zjedliśmy coś i pomału pakowaliśmy sprzęt na powrót do domu. Łowiliśmy do 11 przedpołudniem po drugiej rybie, złowiliśmy na godzinę i pół godziny przed naszym wyjazdem. W chwilę później zrobiliśmy ostatni kurs z bagażami i wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Podsumowując, cały nasz wyjazd z czystym sumieniem możemy polecić wszystkim osobom pragnącym wypocząć. Nie ma nic lepszego jak biwak nad czeskimi jeziorami Terlicko i Żermanice. Można go posumować w dwóch słowach. Było rewelacyjnie! Czekamy na jeszcze będziemy z utęsknieniem wspominać naszą ostatnią wizytę, aż do powrotu w te miejsca.
Życzymy Wam równie udanych i wspaniałych wakacji, wypoczywajcie i do zobaczenia...Z pozdrowieniami Madzia, Dawid i Kamil.
Jeżeli Ci się podobało naciśnij Lubię to! pod postem lub udostępnij znajomym
ale nie napiszecie na co łowiliscie dzieki
OdpowiedzUsuńNo wiesz jak nawet na like nie można dziś liczyć czy maila to się nie będziemy rozpisywać o szczegółach:)Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuń