profilki

niedziela, 13 lipca 2014

Jak na urlop to tylko nad jezioro!...Zapraszamy na relację z naszego biwaku i wędkowania nad Jeziorem Terlicko i Żermanice.

Kilkudniowy urlop pod namiotem nad pięknym jeziorem w ciszy i otoczeniu natury? Jasne!


Witam Was serdecznie po krótkiej przerwie. Jak napisałem w poprzednim poście mieliśmy troszkę komplikacji w związku z zaplanowanym urlopem, ale udało nam się w końcu zrealizować nasz wyjazd nad Jezioro Těrlicko na 4 dni. Postanowiliśmy w tym roku, że będziemy biwakować i wypoczywać pod chmurką łowiąc ryby, z dala od wszelkiego hałasu. Jak wcześniej wspomniałem było trochę stresu, ale na szczęście dzień przed naszym wyjazdem doszły nam pocztą do domu zapłacone wcześniej licencje i wtedy wszyscy westchnęliśmy z ulgą.


Naczytaliśmy się bardzo dużo na temat jeziora i okolic i w końcu zdecydowaliśmy, że jedziemy na 100 procent. Naszą wyprawę zaplanowaliśmy na termin od 25.06-01.07.2014. Po rozeznaniu z prognozami pogody spakowaliśmy samochody i wyruszyliśmy w trasę ja Kamil i moja dziewczyna Madzia. Pogodę zapowiadali słoneczną i bardzo upalną, zatem wszystkie warunki były wzorowe jak na taki krótki wyjazd. Start zaplanowaliśmy na 25 o 5 rano i wyruszyliśmy z Żywca starą drogą do Cieszyna, stamtąd na granicę do kantoru, a następnie nad Jezioro Těrlicko




Kiedy już wsiedliśmy do samochodów od razu nastrój nam się poprawił i mimo trudów udało nam się, w końcu wyjechać . Podróż minęła bardzo szybko teraz już pozostało tylko zdecydowanie, które miejsce wybieramy na rozbicie namiotów. Po drodze przemierzaliśmy po kolei wszystkie miejscówki, aż w końcu upatrzyliśmy sobie najładniejszą:)Był to lasek przy samym brzegu jeziora a do wody mieliśmy trzy kroki. Miejsce bardzo malownicze z pięknym widokiem, aż miło było patrzeć i jeszcze 4 dni mieliśmy tam spędzić - rewelacja. W końcu zabraliśmy się za bagaże, troszkę tego noszenia było, ale co zrobić, jak trzeba było dobrze się zaopatrzyć. Zabrać to co najważniejsze, a także sprzęt do wędkowania. Najwięcej wiadomo czego było...nie bagażu tylko wszystkich wynalazków do łowienia ryb. Pellety, pop upy, przynęty zanęty i różne inne dostępne wynalazki. Ponieważ nie znaliśmy łowiska, niestety trzeba było zabrać wszystkie dostępne nam rzeczy. Co łowisko to ryby biorą na co innego i traf człowieku porę żerowania, a po drugie przynętę spośród wielu, która akurat spasuje. Był to dla nas temat bardzo trudny, każdy kraj ma swoje specjały. My co innego Czesi co innego i jak nie trafisz to na co będziesz łowił...4 dni możesz zarzucać co się tylko da i nic. Troszkę nas przeraziła ta wizja, ale postanowiliśmy zaryzykować. Po 4 kursach z auta już wszystko poznosiliśmy. Rozpakowaliśmy wszystkie klamoty na miejscu, przygotowaliśmy wędki, zarzuciliśmy zestawy na grunt i czekaliśmy, co się będzie działo. W międzyczasie rozłożyliśmy stół z parasolem, namioty, zjedliśmy obiad i wypiliśmy pierwszą kawę na nowym miejscu.<!–more–>



Co prawda miałem troszkę kłopotu z odpaleniem kuchenki szmel, ale po małym pożarze nauczyłem się ją porządnie obsługiwać i przekonałem się co potrafi ta mała zabawka:) Legendy, które o niej chodzą po Internecie są prawdą. Jednak tylko wtedy, gdy ktoś się za bardzo spieszy i jest mało wprawiony w obsłudze tego urządzenia. Gdy się już rozsiedliśmy czas leciał błyskawicznie, z poranku niebawem stał się wieczór i pomału zaczęło szarzeć. I tak około 22:00 mimo słonecznej prognozy ni stąd ni zowąd przyszła niespodziewana ulewa i niestety trzeba było zmykać do namiotu. Ochłodziło się strasznie i padało do samego rana było chyba z 7oC. Wymarzliśmy niesamowicie. Następnego dnia, były niewielkie przejaśnienia, ale mieliśmy nadzieję, że się poprawi. W końcu zrezygnowani brakiem efektów łowienia i brzydką pogodą, postanowiliśmy zmienić miejsce na inne. Po spakowaniu wszystkich rzeczy, pojechaliśmy obejrzeć pozostałe miejscówki. Jednak finalnie tak się złożyło, że zmieniliśmy zdanie i zdecydowaliśmy, że pojedziemy w zupełnie inne miejsce. Wybraliśmy Jezioro Žermanice



Choć jezioro znajduje się trochę dalej i dojazd do niego jest o wiele trudniejszy, po kilku pomyłkach dojechaliśmy na miejsce. Tutaj znów rekonesans i poszukiwanie miejsca, aż w końcu udało nam się ulokować. Z negatywnym nastawieniem, znów wypakowaliśmy samochody i rozbiliśmy się nad brzegiem, tym razem już Jeziora Žermanice. Niebo było zachmurzone, ale było widać przejaśnienia, troszkę byliśmy zrezygnowani i rozważaliśmy nawet powrót do domu ale...



Na szczęście za kilka godzin, mieliśmy znowu słoneczny dzień i ekstra warunki do biwaku i łowienia. Rozbiliśmy obóz, rozłożyliśmy zamoknięte namioty, wędki i zabraliśmy się za połów. Na początku złowiłem kilka ładnych kleni, które od razu wypuściłem a obok wędkarze co 5 - 10 minut wyciągali karpia. Patrzeliśmy ze zdumieniem na ich wyczyny i zastanawialiśmy się, jak oni to robią? Niesamowity widok, kiedy chodzisz nad jezioro Żywieckie łowisz i rzadko wyciągasz 1 rybę na dobę. Wtedy mimo, że masz różne wynalazki ryby na nic nie biorą. Czasem jesteś tak wkurzony, że myślisz nad złamaniem kija i pójściem do domu. Ciągle zastanawialiśmy się z bratem, dlaczego tak się dzieje czy się przejadły czy jak? Po wielu wizytach już mamy 100% wniosek brak ryb i zarybienie minimalne. Zeszła doba jeszcze bardziej potwierdziła nasz wniosek kiedy znów pojechaliśmy nad Żywieckie. I co? 1 - branie dużej ryby, która zwiała wraz z przyponem z haczykiem i malutki złowiony okoń na całe 24 godziny. W koło śmietnisko butelek patyków i wszystkiego co nie powinno się znaleźć w jeziorze. Po takim wędkowaniu, odechciewa się kolejnego wypadu i zaczynasz się zastanawiać nad dalszym sensem odwiedzin takiego miejsca.
Kiedy tylko dojechaliśmy nad Jezioro Žermanice byliśmy bardzo zaskoczeni, widząc wyczyny pobliskich wędkarzy...Próbowaliśmy zapytać, podpatrzeć na co łowią, ale dla wędkarzy z Czech to ścisła tajemnica i tyle. Na stanowiskach nawet wyzbierali to co im się wysypało na ziemię, byliśmy zdumieni:) Na szczęście do wieczora sami się wprawiliśmy i łowiliśmy prawie tak jak oni. A następnego dnia pobiliśmy wszystkie rekordy...



Wieczorem udało nam się już złowić po 3 karpie, jeden wielki zapiął mi się na wędkę zwijam go do brzegu, wołam weźcie podbierak, a tu niestety podbierak nie rozłożony. Madzia go szybko rozłożyła, podbiegła a ryba w ostatniej chwili z naciągniętej żyłki z powrotem popłynęła do mnie poluzowała żyłkę i się wypięła. Ehh jaka strata...ale jaka zabawa śmiechu było przy tym co nie miara wyglądało to jak łapanie motyli :D Co do ryby bardzo silny hol i wielki okaz, chodź już prawie był na brzegu uciekł. Cóż zdarza się. Następne branie na drugą wędkę odbierała Madzia, zacięła zawodowo i zwija ja już czekam z podbierakiem, Kamil patrzy co to płynie, a tu kolejna ładna sztuka. Choć Madzia łowi tylko sporadycznie wyciągnęła na sam brzeg jedną z większych ryb jakie złowiliśmy :D Zobaczcie sami:





Później już w ogóle straciliśmy rachubę podczas łowienia, co 10-15 minut ryba na haku do brzegu i do wody i tak na okrągło. Nadrobiliśmy te wszystkie stracone dni, nad naszym jeziorem. Z nastawienia negatywnego staliśmy się optymistami i jeszcze bardziej utwierdziliśmy się w przekonaniu, że wędkowanie to super hobby. Ci, którzy myślą, że wędkowanie jest nudne, najwidoczniej wcale jeszcze na rybach nie byli. Nawet nie wiedzą w jakim są błędzie. Mnie i Kamila wędkarstwem zaraził dziadek jak pisałem we wcześniejszym poście.




Wędkowanie to nieskończoność pomysłów i metod, uczy cierpliwości i spokoju ducha. Relaksuje i odpręża, tam masz czas na wszystko i nigdzie nie musisz się spieszyć, niczym się nie stresujesz i odpoczywasz, nawet nie wiesz kiedy. Uświadamiasz to sobie, gdy wracasz do domu patrzysz w lustro i nie widzisz swojej przemęczonej twarzy, tylko uśmiechniętego wypoczętego człowieka. Dla nas to świetna zabawa i relaks, za każdym razem holując rybę do brzegu zastanawiasz się, co tym razem złowiłeś, wielki czy mały okaz? Niesamowite są wrażenia, kiedy chwila za chwilą, wyciągasz coś raz po raz. Czasem nawet w tym samym czasie zdarzają się brania na dwie wędki na raz. Jedną rybę holujesz, a druga czeka na wyciągniecie. W niektórych miejscach to jest nierealne a tutaj...:)?



Zabawa niesamowita łowiliśmy same karpie, każdego dnia po kilkanaście brań i wyciągniętych karpi. Kilka większych sztuk spiętych wraz z hakiem, bo przypony nie wytrzymały. Odradzamy używanie gotowych, można stracić rekordowy okaz i być może rybę życia. Średnio w ciągu jednej nocy można było bez problemu złowić 20 kg karpi. Gdy karp za karpiem, kto będzie spał w taką noc? Łowiliśmy do poranku siedzimy i opowiadamy przy porannej kawce i Kamil zauważył, że coś co chwilkę wystaje z wody i się chowa. Nie dawało mu to spokoju i poszedł zobaczyć, cóż takiego prądu zero a tu ciągle coś się wyłania. Zrobił sobie spacer a tu ciach boleń ponad metrowy odpoczywał przy brzegu, ktoś go musiał poranić przy wyciąganiu i podpłynął do brzegu. Smok niesamowity. Jak się widzi coś takiego, to od razu nastrój się poprawia coś niesamowitego. Później jak brania ustały ucięliśmy kilkugodzinną drzemkę i znowu zabraliśmy się za wędkowanie. Rano kawka, kanapka grill na obiad, później przerwa na zupę i kawę i znów do wieczora. Co chwilkę przychodzili wędkarze i rozbijali się w pobliżu. Niektórzy byli na tyle kulturalni, że zapytali czy mogą się rozłożyć w pobliżu i gdzie mamy pozarzucane wędki. Reszta bez słowa pakowała się i zarzucała we świat, jak im się podobało. Tyle nam się tylko nie podobało reszta rewelacja.



Nadszedł piątek mnóstwo ludzi z wędkami w koło, średnio co 20 metrów stanowisko wokół prawie całego jeziora. Byliśmy w szoku...a mówią, że w Czechach jest mało wędkarzy śmialiśmy się. Kiedy zapadła noc zobaczyliśmy dopiero ile nas naprawdę jest. Całe brzegi, aż się świeciły od lampek nocnych, a z naprzeciwka do około 24:00 rozchodziły się dźwięki obecnie granych hitów, z jakiegoś kampingu z oświetlonymi barakami. Bardzo fajnie się siedziało, przy muzyczce wieczorową porą i gwiazdach na niebie...Musiał byś to zobaczyć sam żeby doświadczyć tego cudownego widoku w 100%. Później nadchodził czas na ciszę i słuchanie dźwięków otaczającej nas przyrody. Nocą z ukrycia wychodził nasz sąsiad jeżyk i wyjadał co mu po dniu zostało. Jednej nocy nawet wygryzł dziurę w pozostawionej obok namiotu reklamówce z pelletem i narobił nam trochę strachu. Myśleliśmy, że ktoś plącze się obok namiotu. Oj musiała być niezła uczta:) Po przyłapaniu sprawcy nasz strach ustał a zaczął się śmiech. 


Mały gość wracający po kolacji do mamy


Wszystko super odpoczynek i relaks na 5! Wszystko z dala od hałasu przejeżdżających samochodów i zabudowań, cóż więcej człowiekowi potrzeba...
Nocą znów wiele brań, tylko biegaliśmy z podbierakiem i byliśmy w ciągłym ruchu. Ryba na brzeg i z powrotem do wody. Raz darzyło się, że jeden z naszych karpi sam się wypiął. Naciągnięta żyłka z hakiem wbiła mi się w palec i dostało mi się za karę:) O poranku spacer po okolicy i rozeznanie w terenie. Woda bardzo czysta i ciepła, to pora dać nura, sama przyjemność popływać w takim jeziorze. Odświeżyliśmy się i popływaliśmy. Później wróciliśmy do obozu. Przerzuciliśmy sprzęt i czekaliśmy, a tu grupka dzikich kaczek zbliża się do naszych wędek. Patrzymy na nie, a te się zatrzymują przed samymi wędkami popatrzały na siebie i wzniosły się w powietrze, przelatując nad żyłkami w wodzie i zaraz obok wylądowały i płynęły dalej.



Nasze zdziwienie było nie do pomyślenia nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego, żeby kaczki były mądrzejsza od niektórych wędkarzy. Druga śmieszna sytuacja była z dziadkiem, który przyszedł na ryby wcześnie rano. 

Patrzymy a tu idzie chłop dwie torby wiaderko i wędka. Siada na krzesełku zarzuca wędkę i śpi godzinę, później kolejną a tu branie:) Budzi się, zacina rybę na wędce zwija, a tu wielka sztuka co najmniej 70 cm. Puknął pałką włożył do torby i poszedł od razu do domu. To się nazywa przyjemne z pożytecznym. A my sobie siedzimy i siedzimy, a tu ciach tym razem Kamilowi zaczyna coś szarpać wędką. Szybkie zacięcie, Madzia stoi z podbierakiem, ryba już prawie przy brzegu...podbieramy, wyciągamy, a naszym oczom ukazuje się to oto słodkie maleństwo :



Szybko je uwolniliśmy z haczyka dostało całusa i chlup z powrotem do ,,domu". Śmialiśmy się, gdzie nam się taki maluszek napatoczył? I tak w ciągu nocy znowu kilkanaście brań i znów kolejny piękny poranek i wschód słońca. Bajka Kochani, życzymy Wam takiego wspaniałego pobytu jak my mieliśmy z całego serca. Było cudownie, te gwiazdy odbijające się w lustrze jeziora cisza i świeże powietrze. Marzenie...
Szkoda, że wszystko co dobre tak szybko się kończy... Kolejny dzień był już niestety ostatnim dniem naszego aktywnego wypoczynku. Standardowa procedura szybkie odświeżenie, śniadanie kawka i do dzieła łowimy:)




Mówię wam, mimo iż tyle godzin spędziliśmy wędkując werwy i zapału ani przez chwilę nam nie brakowało. Zwarci i gotowi łowiliśmy, opalaliśmy się i odpoczywaliśmy na świeżym powietrzu z dala od zgiełku codzienności. Korzystając z ostatnich chwil danego nam czasu. Dni za dniami leciały bardzo szybko. Szkoda, że pozostał nam tylko jeden dzień ze smutną miną stwierdziliśmy razem siedząc i pijąc kawę. No, ale cóż trzeba wykorzystać jak tylko się da te ostatnie momenty i wzięliśmy się do roboty. Zanęciliśmy już ostatni raz nasze łowisko, a wieczorem przypłynęły ryby i łowiliśmy dalej.




Ostatniej nocy jak poprzednich ryby znów wzorowo brały w ciągu 2 godzin miałem 7 sztuk karpia w siatce. Kamil też parę ładnych okazów. Resztę puszczaliśmy bo musielibyśmy wykorzystać roczną normę, żeby je zabrać. O świcie postanowiliśmy z Kamilem, że bierzemy tylko po dwie rybki jedną dla siebie drugą do domu. Zmierzyliśmy jeszcze raz złowione okazy i zabraliśmy tylko po 1 największej rybie. O poranku wypiliśmy kawkę Madzia wstała z namiotu, zjedliśmy coś i pomału pakowaliśmy sprzęt na powrót do domu. Łowiliśmy do 11 przedpołudniem po drugiej rybie, złowiliśmy na godzinę i pół godziny przed naszym wyjazdem. W chwilę później zrobiliśmy ostatni kurs z bagażami i wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Podsumowując, cały nasz wyjazd z czystym sumieniem możemy polecić wszystkim osobom pragnącym wypocząć. Nie ma nic lepszego jak  biwak nad czeskimi jeziorami Terlicko i Żermanice. Można go posumować w dwóch słowach. Było rewelacyjnie! Czekamy na jeszcze będziemy z utęsknieniem wspominać naszą ostatnią wizytę, aż do powrotu w te miejsca. 


Życzymy Wam równie udanych i wspaniałych wakacji, wypoczywajcie i do zobaczenia...Z pozdrowieniami Madzia, Dawid i Kamil.


Jeżeli Ci się podobało naciśnij Lubię to! pod postem lub udostępnij znajomym


3 komentarze:

  1. ale nie napiszecie na co łowiliscie dzieki

    OdpowiedzUsuń
  2. No wiesz jak nawet na like nie można dziś liczyć czy maila to się nie będziemy rozpisywać o szczegółach:)Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

Witamy na naszej stronie. Zapraszamy Cię do grupy Miłośników Gór i Podróży. Polub nas na facebooku, udostępniaj treści i dołącz do czytelników. Jeżeli chciałbyś otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach subskrybuj kanał. Napisz jak Twoje wrażenia. Pozdrawiamy☺

Riegrova Stezka - Podspálov - Semily - Dziś zapraszamy cię na super wycieczkę po pięknym Czeskim Raju przeczytaj relację później sam będziesz chciał pojechać

Wakacyjny spacer po Spálovie w Czeskim Raju - Dołącz do nas i odkryj z nami tutejsze cuda natury. Pewnego wakacyjnego pięknego por...